Dziś zaaplikowałem sobie kolejny raz
Lalique White z mojego flakonu. Przyznam, że od początku (czytaj -> po zakupie) coś mi tu nie grało i nie chciałem panikować za wczasu. Dziś jednak miałem kolejną szansę na wnikliwą analizę. Oto co zaobserwowałem. Bardzo nie podoba mi się otwarcie w wykonaniu cieczy z mojego flakonu. Czuję różnicę od otwarcia które pamiętam jak aplikowałem jeszcze z próbek.
Inauguracja to strzał spirytusu który w ciągu jakichś 10 sekund przepada bez wieści ale jednak ewidentnie przy każdej aplikacji daje o sobie znać. Następna rzecz, brakuje mi tej kwaśnej nuty za którą stać powinien tamaryndowiec w parze z liśćmi drzewa cytrynowego, poza tym jakby cały biały pieprz z otwarcia wyparował. Hmm. może nie całkowicie, ale jest go niewiele. Śladowe ilości. Serce i baza jest już w sumie (chyba) taka sama, lub niemal taka sama jak z próbek. Generalnie zapach z flakonu nie różni się jakoś diametralnie ale bądź co bądź ja wyczuwam te, subtelne bo subtelne ale jednak różnice. Trwałość nieznacznie ale mam wrażenie że gorsza. Projekcja raczej bez zmian.
Cholera nie wiem co o tym myśleć. Nos mi się psuje czy co?
Edit. No i się potwierdziło. Sprawdziłem sobie z czystej ciekawości skład z opakowania oraz z kartonika próbki (całe szczęście nie wywaliłem) i co się okazuje? Składy się różnią. Wersja z flakonu nie posiada Limonene tylko D. Limonene. Posiada BHT którego nie ma w składzie z próbki. Flakon nie ma również Isoeugenolu oraz Farnesolu. To tyle jeśli chodzi o techniczną stronę. Flakon bezsprzecznie nabyty z pewnego źródła co też obala kwestię podróbki. Zatem ogłaszam - Wszystkie znaki na niebie, ziemi i mojej skórze wskazują na
reformulację. Próbki które posiadam były ze stycznia 2013 a flakon mam z września 2013. Niech ich piekło pochłonie!